Gdy czytam notkę biograficzną Konrada Fiałkowskiego mam wrażenie, że był to naprawdę ciekawy gość. Uważany jest za polskiego pioniera technologii komputerowych (napisał kilka książek) i cybernetyki, którymi zajmował się naukowo. W przeciwieństwie jednak do profesora Wnuka-Lipińskiego, Fiałkowskiemu najwyraźniej pod koniec kariery ego nie przysłoniło całego świata. Homo divisus nie jest co prawda jedną z najlepszych powojennych powieści polskiego s-f, ale nie jest także tragiczne. Porusza ciekawe wątki i tylko czasami wychodzi z niej delikatne dziadostwo.
Homo divisus ad portas
Tytułowy człowiek podzielony to Stef Korn, który w wyniku wypadku niemal traci życie i zostaje zahibernowany na jakieś 50 lat. Budzi się w zupełnie nowej rzeczywistości, która, co zrozumiałe, jest dla niego obca. Szybko orientujemy się, że z psychiką naszego bohatera nie jest najlepiej. Okazuje się on mieć umiejętności, których posiadać nie może. Poprzednie życie zaczyna zlewać się Kornowi z komputerową symulacją, a to wszystko przez wyjątkowo inwazyjny eksperyment. Homo divisus jest zapisem tego, jak Korn radzi sobie w walce z otaczającym go światem i samym sobą.
Czytaj również: Adam Wiśniewski-Snerg – Nagi cel
Brzmi to nieco patetycznie, ale też taka jest ta książka. Autor poruszył szereg świetnych wątków, które jednak szybko porzucił. Z jednej strony Fiałkowski próbuje odpowiedzieć na pytanie o etykę i możliwości ingerencji w ludzką świadomość. Chwilę później przedstawia koncepcję komputera skonstruowanego w oparciu o komórki mózgowe. Równolegle dostajemy sugestywny obraz wirtualnego świata alternatywnego, który żywcem przypomina Matrix. A to wszystko na tle społeczeństwa przyszłości i stulatków pamiętających stare czasy. No tak, jest jeszcze nierozkodowany, tajemniczy sygnał z kosmosu.
Homo divisus est omnis divisa in partes duo
Choć całość jest mocno depresyjna, czuć w powieści entuzjazm autora związany z literackim przedstawianiem swoich pomysłów. Wszystkie najważniejsze wątki są zresztą tożsame z naukowymi zainteresowaniami Konrada Fiałkowskiego. Nie mogę jednak nie zauważyć, że warsztatowo książka nie broni się zbyt dobrze. Akcja rwie się jak kilkunastoletnia koszulka, wątki są pozostawiane bez zakończenia, a motywacji bohatera możemy się tylko domyślać. To, co autor chciał nam wyjaśnić, skwitowane jest natomiast długim monologiem jednej z postaci na koniec książki. Tempa i napięcia nie ratują nawet całkiem udane dialogi.
Czytaj również: Wiesław Jażdżyński – Adara nie odpowiada
Po lekturze Mordu Założycielskiego zacząłem większą uwagę zwracać na kobiecie postacie w klasycznej, polskiej s-f. U Fiałkowskiego, nie licząc żeńskiej emanacji programu komputerowego, naliczyłem dwie. I obie, niespodzianka, nie mogą doczekać się, by wskoczyć bohaterowi do wyra. Przy Wnuku-Lipińskim mnie to niespecjalnie zaskoczyło, ale Konrad Fiałkowski wydawał się miłym gościem. O co tutaj chodzi?
Tej powieści też przydałby się remake
Homo divisus nie jest może w czołówce polskiej klasyki, ale jest to science-fiction warte uwagi. Już w latach siedemdziesiątych podejmowało bowiem wątki, które popularność osiągnęły dopiero w następnych dekadach. Wirtualne światy, hibernacja, sygnały z kosmosu czy komputery organiczne to zaledwie część poruszonych przez Konrada Fiałkowskiego tematów. Niestety, przeciętny warsztat autora (przynajmniej dla tej powieści) sprawia, że pozycja jest zaledwie mocnym średniakiem.
Moja ocena
Powieść, której przydałby się spory lifting.
Informacje o książce
Tytuł: Homo divisus
Autor: Konrad Fiałkowski
Wydawnictwo: Iskry
Rok wydania: 1979